niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 2

     - Zostaw mnie, zostaw - krzyczałam, ale zamaskowany chłopak z kapturem na głowie szedł w moim kierunku. 
 - Oj, spokojnie skarbie. Chcę cię tylko dotknąć, no, może coś więcej.
    Wystawiłam nogę przed siebie i uderzyłam go w czułe miejsce. 
- Ty mała, zidiociała suko - krzyknął przed zaciśnięte zęby.
     Wstałam i próbowałam uciekać , ale na marne. Dorwał mnie po kilku metrach i popchnął na ścianę, po czym uderzył w policzek. 

      Obudziły mnie pojedyncze promienie słoneczne wyglądające spod rolet okien. Leżałam opatulona kołdrą i przeciągnęłam się raz a porządnie. Spojrzałam na zegar. Była 7:45.
- Cholera, spóźnię się do...- już miałam wychodzić z łóżka, kiedy przypomniałam sobie, że dziś jest sobota. Nagle ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju.
- Meer - po głosie wiedziałam, że to moja mama.
- Słucham - zapytałam nadal siedząc na łóżku i przecierając oczy.
- Masz gościa - czułam jej podekscytowanie, kiedy wypowiadała te słowa. Nie musiałam na nią patrzeć, żeby wiedzieć, że na jej twarzy maluje się spory uśmiech. Nie wiedziałam o kogo jej chodzi. Wstałam i otworzyłam drzwi. Nie myliłam się, w progu drzwi stała oczywiście moja mama.
- Jakiego gościa - zapytałam od razu ze zdziwieniem.
- A zobaczysz. Ktoś, komu bardzo się spodobałaś - uśmiech nie schodził z jej ust, puściła mi oczko. Komu mogłabym się spodobać? To było już oczywiste, zwłaszcza po ekscytacji wprost malującej się na twarzy kobiety. ''O Boże, nie, tylko nie on'' pomyślałam.
- Zejdź na dół...zaraz po tym, jak dojdziesz do odpowiedniego stanu twojego wyglądu - zmierzyła mnie od góry do dołu. Spojrzałam na nią pytająco i po chwili zorientowałam się, że wyglądam strasznie, ponieważ wyrwano mnie właśnie ze snu.
      Poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Umyłam zęby, uczesałam się i w końcu mogłam się ubrać. Założyłam dresy, w których chodzę w domu oraz czarny t-shirt, który był mi trochę za duży, ale właśnie w takim stroju czułam się najlepiej. Byłam gotowa do zejścia na dół. Nie miałam zamiaru się jakość specjalnie stroić, tylko dlatego, że przyszedł do nas jakiś koleś, którego ja wcale nie znam. Miałam dobre oceny i byłam dobrze wychowana, ale to nie oznaczało, że jestem święta. Nie piłam, nie paliłam tylko dlatego, gdyż wiem, że nie odpowiadałoby to moim rodzicom. Chociaż sama też nigdy nie myślałam, żeby spróbować. Jakoś mnie do tego nie ciągnęło. Może i tym lepiej, bo wiem, że już dawno miałabym wykład od mich rodziców, jaką to idealną córeczką być powinnam. Ufali mi jednak i wierzyli, że jestem taka, jaka myślą, że jestem. Kiedy nie było ich w domu zawsze puszczałam głośno muzykę i odchodziłam od nauki. Jednak po kilkunastu minutach zaraz do niej wracałam, żeby nie dostać pały. Nie chciałam zawieść mojej mamy.
      Zeszłam na dół, kiedy na mój widok uśmiechnięty chłopak od ucha do ucha, wstał aby się ze mną przywitać. Przytulił mnie jakby nigdy nic, na co zrobiłam pytającą minę i lekko go od siebie odepchnęłam.
- Och, przepraszam - wymamrotał Ben spuszczając głowę, by po chwili z powrotem na mnie spojrzeć i uśmiechnąć się.Obeszłam obok niego i usiadłam na sofie. Ten nie spuszczał ze mnie wzroku i nadal milutko się uśmiechał. Miałam go dość, choć widziałam go dopiero drugi raz. Chętnie zdarłabym mu ten uśmieszek z twarzy, ale nie chciałam go urazić, na dodatek przy moich rodzicach.
- Ben chciał Cię gdzieś zaprosić - moja mama nie wytrzymała i aż wykrzyczała prawie tą wiadomość, tak, że podskoczyłam. - Wybacz, Ben, nie mogłam się opanować. Jestem tak bardzo podekscytowana.
-Keery, uspokój się, wystraszysz ich obu - upomniał ją mój tata. - Zostawmy ich samych , niech Ben sam to załatwi. Pamiętaj - zwrócił się do chłopaka - masz ją pilnować.
- Niech się pan o nic nie martwi, panie Lange - zapewnił go.
- Och, chłopcze, proszę, mów do mnie Greg.
- A więc dobrze...Greg - wymienili się wzajemnie uśmiechami. Co? Czy to znaczy, że mój ojciec i on przeszli na ''ty''? Z nikim tego nie robił. Ten chłopak nawet nie należał do naszej rodziny, ani znajomych. Chyba, że tata myślał inaczej. Co jak co, ale zaczęło mnie to powoli, coraz bardziej denerwować.
     Siedziałam z wytrzeszczonymi oczami. Kiedy rodzice zostawili nas samych, Ben usiadł obok mnie przyglądając mi się, jakby miał mnie zaraz zjeść. Już chciała wstać, kiedy ten mnie zatrzymał, łapiąc za rękę i posadził z powrotem na sofie.
- Poczekaj- nakazał. - Czy ty...- chciałam mu już powiedzieć, żeby się w końcu wyjąkał, ale opanowałam się. - Czy ty pójdziesz ze mną...- myślałam, że dostanę szału. - do kina?
Serio? Do kina? Czułam jakby chciał mi się oświadczyć. Jąkać się o głupie kino?  Nie mogłam przestać się śmiać.
- Co cię tak bawi? Powiedziałam coś nie tak?
- Nie, ale...- zaczęłam. - wybacz, Ben, nie jestem zainteresowana. 
- Och...- chłopak spochmurniał. - Mogłaś powiedzieć, że nie jestem w twoim typie.
Cholera, rozgryzł mnie. Musiałam się z tego wyplątać.
- Słuchaj, to nie tak. Znaczy się... - nie wiedziałam, co powiedzieć. - Jesteś naprawdę miłym chłopakiem, ale ja chcę być sama - dałam mu to szybko do wiadomości.
- Rozumiem - odparł.
- Wiesz i...co - zdziwiłam się.
-Rozumiem - powtórzył. Nagle zza framugi wyjrzała mama, pukając w nią.
- Nie przeszkadzam- zapytała z nadzieją, że nie przerwała nam w jakimś ważnym momencie.
- Nie - odparłam, ciesząc się nawet z tego, że przyszła.
- Chciałabym tylko oznajmić, że wychodzimy z tatą. Jest sobota, a my mamy wolne. Chcieliśmy spędzić ten czas razem.
- Pewnie - uśmiechnęłam się.
    Włączyłam telewizję i skakałam po kanałach. Wreszcie zostawiłam na jakimś teleturnieju. Udawałam, że mnie to interesuje, tylko po to, bym nie musiała rozmawiać więcej z Benem. Nie miałam na to najmniejszej ochoty. Denerwował mnie sam sposób jego bycia. Może i był miły, ale strasznie nudny i natrętny zwłaszcza, kiedy tak cały czas na mnie patrzył. O nie, tym razem coś mu wygarnę. Już miałam otworzyć usta, kiedy mama ponownie wyjrzała zza framugi.
- My właśnie wychodzimy. Pewnie wrócimy wieczorem. Dacie sobie radę?
- Tak - ciągle wpatrywałam się w telewizor.
- Uhm...wychodzicie gdzieś - zapytała. Ben spojrzał na mnie z nadzieję, lecz ja nie patrząc na nich powiedziałam szybkie ''nie''. Nie miałam zamiaru nigdzie z nim wychodzić. Chciałam, żeby już sobie poszedł. Chyba się na to jednak nie zanosiło...
- O...ok. Uważajcie na siebie i bawcie się dobrze -wyszła. ''Jasne'' pomyślałam. Zostaliśmy sami. Słyszałam jak odjeżdża samochód. Wiedziałam, że to będzie długa noc, po czym westchnęłam.

 ____________________________________________________________________________

*Jeżeli już tu jesteś i przeczytałaś/eś, proszę, zostaw komentarz. Z góry dziękuję ;)Wyraź też swoją opinię. Krytykę (uzasadnioną) przyjmuję jako pomoc do działalności nad kolejnymi rozdziałami. Nie zniechęcaj się też po przeczytaniu pierwszego rozdziału, cała akcja zaczyna się od trzeciego (są one krótkie, także szybko zleci).
*Blog na razie jest dość ''pusty'' jeżeli chodzi o tło itp., gdyż nie miałam czasu, poza tym  nie znam się na takich rzeczach. Więc jeśli jest tu osoba, która umie robić ciekawe tła, niech do mnie napisze. W nagrodę dostanie follow na tt oraz jakieś wyróżnienie. 

*Pytania kierowane do mnie na: http://ask.fm/DeeFTonero

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz