Schodząc po schodach wejściowych prowadzących na zewnątrz, zdążyłam ujrzeć czarne BMW i zajmującego miejsce kierowcy mężczyznę w ciemnym garniturze, który właśnie spoglądał na swoją rękę, zapewne chcąc zerknąć na godzinę, którą pokazywał jego zegarek. Był to mój kierowca, który zawsze odwoził mnie do szkoły i odbierał z niej do domu. Wolałabym po prostu jeździć autobusem robiąc małą przechadzkę w stronę przystanku autobusowego znajdującego się tuż za rogiem. Szybko zbiegłam ze schodów i wsiadłam do auta, a ono już po sekundzie ruszyło.
***
Kiedy przyjechaliśmy do domu, rzuciłam torbę i pobiegłam korytarzem próbując wdrapać się po schodach, lecz mama zawołała moje imię. Zrezygnowałam z wspinaczki, odwróciłam się i skręciłam w pomieszczenie po mojej lewej. Mama z tatą siedzieli na sofie a z nimi jakiś chłopak. Zdziwiłam się. Był może rok-dwa starszy ode mnie. Miał włosy koloru ciemnego blondu i brązowe oczy, które udało mi się zauważyć z kilku metrów. Siedział lekko zgarbiony, a ręce trzymał splecione pomiędzy rozchylonymi kolanami. Nigdy dotąd go nie widziałam. Miałam nadzieję, że to ktoś z dalekiej rodziny, jednak okazało się inaczej.
-Co...co się dzieje-zapytałam.
-Podejdź do nas-uśmiechnęła się moja mama.
-Kto to jest-zrobiłam niepewnie krok do przodu.
-Mam nadzieję, że wkrótce członek naszej rodziny-odpowiedziała kobieta, po czym zaśmiali się wszyscy trzej.
Otwarłam szerzej oczy. Jak to WKRÓTCE członek naszej rodziny? A więc do niej nie należał... Ale co mama miała na myśli? Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Usiądź-zaproponowała mama, pokazując miejsce obok niej.
-Dziękuję, postoję- dodałam też gest dłonią.- Mamo, co to ma znaczyć?
Nie wiedziałam co się dzieje. Oczekiwałam natychmiastowego wyjaśnienia.
-Znaleźliśmy ci z ojcem dobrego partnera. Jesteś jeszcze młoda, ale spokojnie, nie musicie się spieszyć. W tym czasie możecie się bliżej poznać - uśmiechnęła się spoglądając na chłopaka.
Co ona w ogóle wygadywała? Miałam nadzieję, że żartuje. Nie mogłam w to uwierzyć. Miałam dopiero 18 lat, a czasy, kiedy rodzice wybierali swoim córkom partnerów , już dawno minęły. Co oni sobie myśleli?
-Ben jest z dobrej rodziny - odezwał się tata.- Na pewno się dogadacie. Między wami jest tylko rok różnicy. Z nim twoja przyszłość będzie lepsza.
Miałam dość moich rodziców. Ciągle chcieli mnie kontrolować. Przekupowali każdego, żebym tylko zawsze była najlepsza. Właśnie dlatego nigdy nie miałam przyjaciół. Przez nich nikt nie chciał się ze mną przyjaźnić. Ale tego było już za wiele.
Chłopak wstał i podszedł bliżej się ze mną przywitać.
-Cześć-uśmiechnął się miło. Był trochę sztywny. Miał średniej budowy ciało. Ale cóż, przystojny to on był. Wyciągnął rękę - Jestem Ben, ale to już pewnie wiesz.
-Hej - niepewnie podałam mu rękę po czym szybko ją cofnęłam, kiedy ten nie zamierzał jej puszczać, nie chcąc by ta chwila trwała ani sekundę dłużej.
-To może zostawimy was samych - oznajmił tata, następnie razem z mamą wyszli z salonu. Jeszcze tego pożałują, że mnie tu zostawiają samą z tym typem. Zrobiłam zrezygnowaną minę, mając nadzieję, że jej nie zauważył. Chłopak cały czas się we mnie wpatrywał z uśmiechem na twarzy.
-Masz dzisiaj czas - zapytał nagle.
Jeszcze tego brakowało. Nie mogłam się zgodzić. Musiałam mu odmówić.
-Nie mogę, muszę się uczyć.
-A...no jasne-spojrzał w dół, ale zaraz znowu wrócił wzrokiem na mnie. -Jesteś bardzo ładna - powiedział ni stąd ni zowąd.
Denerwowało mnie to jego przenikające spojrzenie. Nie był w moim stylu. Nikt nie był w moim stylu. Nie chciałam dzielić z nikim swojego życia. Nie teraz, nie teraz, kiedy mam masę nauki. Bobrze było mi samej.
-Nie wiem co powiedzieli ci moi rodzice, ale wiedz, że nie jestem zainteresowana, wybacz- odwróciłam się na pięcie i po prostu wyszłam. Po drodze wzięłam torbę i ruszyłam w kierunku schodów. Nadal nie mogłam w to wszystko uwierzyć.
Kiedy weszłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko twarzą do niego. Miałam lekkie wyrzuty sumienia, że tak na niego nakrzyczałam, i że wyszłam bez pożegnania. W końcu to nie była jego wina, ale co miałam zrobić? Zdenerwowałam się. Myślę, że ktoś inny na moim miejscu również by stamtąd wyszedł. Miałam już naprawdę dość tych akcji moich rodziców. Wiedziałam, że są do wszystkiego zdolni, ale nie myślałam, że postanowią sami na siłę znaleźć mi chłopaka. Mieliśmy XXI wiek. Już nikt tak nie robił w religii chrześcijańskiej. To było trochę poniżające. Dziwne, że nie kazali się nam w ten sam dzień pobrać i nie wyprawili hucznego wesela, na co ich stać. Dla mnie to było chore. Nikt nie będzie wybierał mi chłopaka, a na pewno nie oni, w tej chwili i...Bena. Nie pasowalibyśmy w ogóle do siebie. Moi rodzice mnie nie znali, choć im wydawało się całkiem inaczej. Nie mogą mówić mi stale co mam robić ani tym bardziej mówić mi, z kim powinnam się umawiać, kiedy i w jaki sposób. Nie mogłam na to pozwolić.
Nie zeszłam na dół, aż do kolacji. Przy stole w ogóle się prawie nie odzywałam. Nie mogłam na nich patrzeć. Nie po tym, co zamierzali zrobić. Jeśli myślą, że im się uda, to się grubo mylą. Nie jestem taka jak oni, oj nie...
Po kolacji poszłam wziąć kąpiel, po czym wskoczyłam do łóżka i próbowałam zasnąć, nie myśląc już o wydarzeniach, które miały miejsce dzisiejszego dnia.
__________________________________________________________________________________
*Jeżeli już tu jesteś i przeczytałaś/eś, proszę, zostaw komentarz. Z góry dziękuję ;)Wyraź też swoją opinię. Krytykę (uzasadnioną) przyjmuję jako pomoc do działalności nad kolejnymi rozdziałami. Nie zniechęcaj się też po przeczytaniu pierwszego rozdziału, cała akcja zaczyna się od trzeciego (są one krótkie, także szybko zleci).
*Blog na razie jest dość ''pusty'' jeżeli chodzi o tło itp., gdyż nie miałam czasu, poza tym nie znam się na takich rzeczach. Więc jeśli jest tu osoba, która umie robić ciekawe tła, niech do mnie napisze. W nagrodę dostanie follow na tt oraz jakieś wyróżnienie.
*Pytania kierowane do mnie na: http://ask.fm/DeeFTonero
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz